Panama jest ciekawym miejscem do odwiedzenia na drodze do Ameryki Południowej. Jedną z jej zasadniczych zalet jest duża dostępność, ze względu na silne biznesowe powiązania z całym światem. Zresztą kraj ten głównie łączony jest z biznesem, bo pierwsze skojarzenie w tym obszarze to Kanał Panamski, kolejne to afera Panama Papers, czy też Panama – raj podatkowy. Chociaż te ostatnie skojarzenia pojawiają się częściej w głowach ekonomicznych gików i dlatego to właśnie od nich zacznę.
Od afery Panama Papers minęło kilka lat i świat polityki zdołał ten blamaż finansowy wymazać z pamięci. Sama afera dotyczyła masowego wycieku poufnych dokumentów z panamskiej firmy prawniczej Mossack Fonseca w 2016 roku. Dokumenty ujawniły szczegóły, w jaki sposób zamożne osoby i korporacje wykorzystywały zagraniczne raje podatkowe do ukrywania swoich aktywów i unikania płacenia podatków. Dokumenty ujawniły nazwiska tysięcy osób, w tym polityków, celebrytów i biznesmenów z całego świata, którzy wykorzystywali spółki off-shore do ukrywania swojego majątku. Jak łatwo się domyślić te rewelacje wywołały powszechne oburzenie i uruchomiły liczne polityczne zmiany. Na ten przykład lokując w Panamie pieniądze unikał opodatkowania swych dochodów premier Islandii Sigmundur Davíð Gunnlaugsson, jego żona Anna Sigurlaug Pálsdóttir, minister finansów Islandii Bjarnim Benediktssonem oraz minister spraw zagranicznych Ólöfem Nordalem. W wyniku afery i protestów społecznych do dymisji podał się cały ówczesny rząd tego wyspiarskiego kraju.
Sprawa Panama Papers wywołała również globalną dyskusję w państwach Unii Europejskiej na temat rajów podatkowych i finansowego off-shoringu oraz doprowadziła do wezwań do większej przejrzystości i odpowiedzialności w sektorze finansowym. I tu pojawia się pytanie czy jest o co się spierać i obruszać?
Spróbujmy rozłożyć tą sprawę na bardziej zrozumiałe elementy. Nie zaskoczę chyba nikogo, że światem rządzi straszna hipokryzja. Szczególnie dotyczy ona grupy osób najzamożniejszych: celebrytów, polityków, wszelkiej maści biznesmenów, spadkobierców rodzinnych fortun. Ale także youtubowych influencerów, sędziów i awangardy postępu, czyli uniwersyteckich profesorów. I oczywiście także wielu innych zawodów. Gdy słyszą słowo moralność to szukają go w słowniku by zrozumieć o co chodzi. Za to pouczają wszystkich na około jak należy postępować. Ale żeby skutecznie nauczać innych o tym co jest dobre, a co złe – należy posiadać odpowiednie zasoby finansowe. A w związku z tym najlepiej jest zwrócić się przeciwko opresyjnemu (oczywiście przede wszystkim w opinii tych co mają więcej niż inni) państwu i unikać płacenia podatków. Można więc działać w szarej strefie (ryzykowne). Można prowadzić otwartą wojnę z systemem państwowym (ryzykowne do potęgi drugiej). Albo poprosić o pomoc wyspecjalizowanego doradcę finansowego by ten zoptymalizował nam podatki w raju podatkowy (najwyżej można stracić dobre imię).
Pojawia się zatem pytanie, czy jest to legalne? Okazuje się, że tak. Nikt przecież nie może zabronić takiej reformy systemu podatkowego, która będzie znacznie bardziej korzystna dla poszukujących optymalizacji podmiotów gospodarczych, w porównaniu do państw sąsiednich. Tymczasem są tacy, którzy kręcą na to nosem. Dzisiejsze państwa bazują na wyciskaniu z obywateli ostatniego grosza. Bez tego nie są w stanie uzyskać wystarczających dochodów budżetowych i pokryć kosztów funkcjonowania gigantycznej sieci instytucji publicznych. Na przykład w Polsce dochody budżetu państwa w 90% składają się z wpływów podatkowych. Każdy odpływ do raju podatkowego to istotny problem, pokazuje bowiem drogę innym chętnym. Odpływ podatników z systemu z kolei zmusza rządzących do dalszego podnoszenia podatków, tym którzy w systemie zostali. A to tylko nakręca spiralę ucieczki w szarą strefę lub właśnie do rajów podatkowych. W sposób teoretyczny pokazuje to krzywa Laffera rys. 1. Swoją drogą warto obejrzeć debatę A. Laffera i P. Schiffa w przeddzień globalnego kryzysu finansowego, która pokazuje jak dalece oderwani od ekonomicznych realiów są znani ekonomiści.
To wszystko powoduje, że państwa bardzo niechętnie patrzą na raje podatkowe i wkładają całą masę wysiłku by ograniczyć ich możliwości. Tłumaczą to sprawiedliwością społeczną i względami moralnymi. Dlaczego? O tym w kolejnym akapicie. Tu warto wspomnieć, że z perspektywy liberalnej ekonomii w rajach podatkowych nie ma jednak nic złego. Co więcej taka sytuacja mogłaby zmusić poszczególne państwa do zrewidowania ich nadmiernego udziału w życiu ekonomiczno-społecznym. A to odbiłoby się korzystnie na ekonomii. Dlatego z punktu widzenia liberalnej gospodarki, prawa krajowego i międzynarodowego, a nawet z pozycji zdroworozsądkowej raje podatkowe nie są takie złe, jak je rządy malują.
No dobrze, a co z kwestią moralną? I tu sytuacja jest nieco odmienna. Zarówno globalne korporacje, jak i prywatne osoby, wykorzystują raje podatkowe by zmniejszyć obciążenia podatkowe. I jak wcześniej to powiedzieliśmy, trudno im tego zabronić. Tylko, że do zarabiania fortun wykorzystują struktury ekonomiczne, infrastruktury techniczne, systemy edukacji, rynki zbytu, etc. nie rajów podatkowych, tylko państw, z których się wywodzą. Na fundamenty ich bogactwa składają się zatem pokolenia podatników, którzy następnie zostają z niczym. Co więcej jakimś dziwnym trafem te same instytucje przepełniają przestrzeń medialną nawoływaniem do walki z ogrzewającym się klimatem, nędzą, głodem i wieloma innymi ważnymi sprawami, a równolegle robią wszystko, aby w tych działaniach nie partycypować. A w każdym razie nie w stopniu większym niż wywołanie wrzawy medialnej. Dotyczy to w szczególności globalnych korporacji, których cele i stosowane do ich osiągnięcia narzędzia są dla naszego świata destrukcyjne.
Współczesny świat i rządzące nim prawa (przede wszystkim ekonomiczne) są coraz to bardziej skomplikowane i wzajemnie powiązane. Instytucje publiczne najczęściej za tymi zmianami nie nadążają. To z kolei pokazuje jak bezbronna jest większość współczesnych państw i stojących za nimi społeczeństw wobec potęgi gospodarczej globalnych korporacji. Nie możemy więc raczej liczyć by wszyscy rzetelnie płacili swe zobowiązania w krajach pochodzenia. Podobniej jak i w coraz mniejszym stopniu możemy liczyć na ochronę ze strony państwa przed potężnymi prywatnymi podmiotami gospodarczymi.
Większości z nas pozostaje zatem smutna refleksja nad niesprawiedliwym światem. Czy tylko? Co prawda nie polecimy do Panamy by założyć spółkę off-shoringową. Ale za to możemy się tam udać po to, by zobaczyć niesamowitą przyrodę i podziwiać Kanał Panamski. A następnie udać się dalej na południe w kierunku Kolumbii (Jak dolecieć do Kolumbii?). Lub na północ w kierunku Kostaryki i innych państw Ameryki Środkowej. Tego wszystkim życzę.
[…] 5. Uber: Usługa Uber jest doskonale dostępna w Panama City i jest doskonałą alternatywą dla taksówek. Koszt przejazdu Uberem do centrum Panama City nie jest wysoki. Głównie dlatego że autobusy są bajecznie tanie (kilkanaście centów), a to wpływa także na niską cenę Ubera (15-20 USD). O szarym świcie płaciłem za Ubera z centrum 16 USD. Raj podatkowy Panama City czeka na Ciebie. A w między czasie poczytaj o szwindlach, które tam się dokonują: Panama – raj podatkowy, czy to ekonomiczne zło? […]