Całkiem bez echa przeszła w polskich mediach rezygnacja Timmermansa z funkcji członka Komisji Europejskiej. Była to zarazem rezygnacja z odpowiedzialności za Europejski Zielony Ład. Frans Timmermans, twarz i motor Green Deal, podjął decyzję o powrocie do polityki krajowej w Niderlandach.
Nie obyło się także bez wzruszających pożegnań. I tak dla przykładu przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podziękowała Timmermansowi za jego epokowe starania na rzecz europejskiego społeczeństwa. Stwierdziła także na Twitterze (X) co następuje: „dzięki jego silnemu zaangażowaniu poczyniliśmy ogromne postępy w realizacji unijnych celów klimatycznych”. Czyżby?
Rezygnacja Timmermansa jest dla Polski wiadomością całkiem dobrą. Trudno byłoby znaleźć drugą osobę bardziej Polsce nieprzyjazną. Ale nie w tym rzecz.
Pojawia się bowiem pytanie zasadnicze.
I tu polskie media milczą. Spróbujmy rozwiązać zagadkę.
Timmermans przez ostatnią dekadę zasiadał na najwyższych stanowiskach w Komisji Europejskiej. Jego obecne miesięczne wynagrodzenie wynosi wraz z całym systemem dodatków około 30 tysięcy euro. Co więcej jego władza jest gigantyczna, podobnie jak wpływ na życie 450 milionów Europejczyków. I ot tak rezygnuje z tego by walczyć w jesiennych wyborach parlamentarnych w Niderlandach? No bez żartów.
Co więc może być przyczyną rezygnacji, a raczej ewakuacji z Brukseli? Patrząc na stagnację gospodarczą w RFN należy przypuszczać, że Europejski Zielony Ład stracił głównego zainteresowanego i sponsora przemian. Zresztą nie bez przyczyny Niemcy były głównym motorem napędowym Green Dealu. Jako chyba jedyny kraj w UE miały z niego uzyskać złote jaja. Tyle że te jaja przepadły wraz z rozpętaniem przez Władimira – największego przyjaciela niemieckiego biznesu – wojny na Ukrainie. Koszty Zielonego Ładu, równe niemieckim zyskom, zapłacić miały społeczeństwa europejskich krajów. A tu taki klops. Dziś Niemcy potrzebują stabilnych źródeł taniej energii, tymczasem zielona energia taka nie jest. Pisałem o tym np tu: Niemcy i zielony ład. Korzenie rewolucji.
To wszystko obyty na europejskich salonach F. Timmermans doskonale wie. Wie także, że czas Green Deal’u się kończy.
W tym kontekście należy się oczywiście cieszyć z rezygnacji Timmermansa. Pytaniem otwartym pozostaje jaki będzie całkowity koszt tej oderwanej od rzeczywistości zielonej polityki. I ile jeszcze KE będzie ją wdrażać zanim zgrabnie się z niej wyplącze udając, że nic się nie stało. To jeszcze przed nami. Warto śledzić jak wydawane są pieniądze europejskiego podatnika.
Tagi: gospodarka, Unia Europejska, Zielony Ład