Na moim blogu sporo miejsca poświęcam naszemu sąsiadowi napierającemu na naszą wschodnią granicę – Federacji Rosyjskiej. Ponieważ gospodarczy upadek ZSRR nadal fascynuje, dziś kilka słów o tym. I o analogiach łączących upadek kolosa z dzisiejszą sytuacją państw Centralnej Europy. A dokładniej mówiąc chciałbym wykorzystać historię upadku tego stworzonego przez komunistyczną nomenklaturę potwora, by wskazać na istotne, ekonomiczne zagrożenia. Te które także i dziś grożą gospodarkom byłych państw satelickich bloku wschodniego, w tym oczywiście także i Polsce.
Najpierw gospodarczy upadek ZSRR i jego wybrane przyczyny w ekspresowym skrócie. Jednym z wielu istotnych elementów (czasami pomijanym lub traktowanym z pewnym dystansem) prowadzącym do narastania olbrzymich dysproporcji w potencjale gospodarczym i militarnym pomiędzy państwami Paktu Warszawskiego, a zachodnimi demokracjami w latach 70-tych i 80-tych stała się możliwość (a w zasadzie jej brak za Żelazną Kurtyną) generowania innowacji i ich aplikacji w gospodarce. Zasadnicza różnica pomiędzy podejściem sowieckim, a tym obserwowanym w zachodnich gospodarkach, tkwiła w wykorzystaniu efektów poniesionych olbrzymich nakładów kapitałowych i intelektualnych.
O ile w państwach zachodnich efekty badań i produkcji dokonywanej w ramach kompleksów militarnych prędzej czy później trafiały w ręce konsumentów. I zwiększały dobrobyt i przyczyniały się do przyspieszenia tempa rozwoju gospodarczego poszczególnych państw Zachodu. O tyle w Związku Radzieckim wszystko było skrupulatnie ukryte przed okiem społeczeństwa. Nie tylko zresztą sam proces produkcji i jego końcowe efekty, ale często także inżynierowie i naukowcy pracujący w miastach zamkniętych odcięci byli od jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym.
Co więcej tradycyjnie rosyjska strategia militarna w większości przypadków powielała koncepcje, które przyniosły sukces w trakcie II wojny światowej. A które znacznie bardziej stawiały na jednostkową ilość czołgów, samolotów, okrętów, etc niż na ich jakość. W rezultacie zasoby, którymi dysponowała radziecka gospodarka miały przede wszystkim służyć produkcji licznych sztuk broni. A dopiero w drugiej kolejności myślano o technologicznych wynalazkach, a już w ogóle nie brano pod uwagę ich zastosowania w codziennym życiu.
W rezultacie w latach 70-tych państwa zachodnie zaczęły systematycznie zwiększać lukę technologiczną i innowacyjną w stosunku do państw bloku wschodniego. Tej luki nie udało się już nigdy zasypać. Przestarzała i nieefektywna gospodarka ZSRR coraz szybciej staczała się w otchłań upadku, który ostatecznie nastąpił w drugiej połowie lat 80-tych.
Jaki ma to związek z dzisiejszymi przemianami gospodarczymi, które dokonują się w Polsce i innych krajach Centralnej Europy? Mimo, że Związek Sowiecki znalazł się słusznie na śmietniku historii, to warto wyciągnąć wnioski z jego upadku. Potencjalnych obszarów jest wiele, ale ja skupię się na jednym: gospodarce i innowacjach.
Sposób traktowania innowacji i inwestycji w rozwój technologiczny, opisany powyżej, nie skończył się na obszarze post-sowieckim wraz z upadkiem imperium. Mogłoby się wydawać, że lata 90-te przyniosą krajom wyswobodzonym spod radzieckiej okupacji możliwość wyboru nowej (własnej) drogi gospodarczego rozwoju. Tymczasem to co nastąpiło to powielanie tych wzorców, które w trakcie kilku dekad systematycznie podkopywały kondycję gospodarczą Związku Radzieckiego.
Przyczyn tego stanu rzeczy oczywiście jest wiele, ale główny sprowadza się chyba do tego, że w nowym post zimnowojennym układzie, dla krajów byłego bloku wschodniego przewidziano miejsce post-kolonii specjalizujących się w montażu dóbr po możliwie najniższych kosztach, ale dóbr nie własnej produkcji tylko wymyślonych w zachodnich gospodarkach. Na globalny koncept, plasujący gospodarki Centralnej Europy na szarym końcu kolejki do dziobania, należy nałożyć nasze własne filtry.
Warto tu wymienić zgodę na rabunkową prywatyzację, wszechobecną korupcję w okresie transformacji, uwłaszczenie na publicznym majątku elit postkomunistycznych i neoliberalnych. A w reszcie wtłoczoną w głowy obywateli niemal bezkrytyczna wiarę w pozytywne możliwości wolnorynkowego mechanizmu. I równie bezkrytyczne aplikowanie w gospodarkach byłych państw satelickich ZSRR, położonych w Centralnej Europie, wzorców które już pod koniec lat 90-tych przestały być traktowane jako właściwe w rozwoju gospodarek w okresie transformacji.
Dziś tylko nieliczni ekonomiści nie dostrzegają mankamentów konsensusu waszyngtońskiego i jego negatywnego wpływu na gospodarki w okresie transformacji[1]. Wskazania konsensusu waszyngtońskiego prowadziły wprost w kierunku konceptu nazwanego „doktryną szoku”, którego największymi zwycięzcami stawały się zachodnie gospodarki i reprezentujące je globalne korporacje[2]. Natomiast sponsorami tego „zwycięstwa” zostały między innymi rozwijające się gospodarki byłego bloku wschodniego w Europy Centralnej, poddane w latach 90-tych gospodarczej terapii szokowej.
Oczywiście można powiedzieć, że podmioty słabe, skazane są na bycie ofiarami agresywnego kapitału. Niezależnie czy mówimy o indywidualnych osobach, przedsiębiorstwach, czy też państwach. Państwa w trakcie trwania transformacji systemowej niemal zawsze przechodzą przez etap bycia gospodarkami-żywicielami, poddanymi presji globalnego kapitału. By wreszcie osiągnąć wyższy poziom rozwoju lub upaść. Nawet jeżeli jest to prawda z darwinistycznego punktu widzenia, którą można (choć z trudem) zaakceptować, to niesie ona za sobą szereg konsekwencji. Jedną z nich jest właśnie zamknięcie możliwość znalezienia się w głównym nurcie technologicznych przemian. Tych które zmieniały i zmieniają świat na przełomie XX i XXI wieku.
Państwa sukcesu gospodarczego oparły swój rozwój w obecnym wieku na innowacyjności i technologicznej konkurencyjności. Tymczasem większość państw Centralnej Europy stała się zapleczem montażowym dla globalnych koncernów. Zapleczem walczącym o bezpośrednie inwestycje zagraniczne tanią siłą roboczą czy niskimi cenami energii i ziemi. I dalekim od doskonałości prawem chroniącym środowisko naturalne. Przez pewien czas konkurowanie tanimi czynnikami wytwórczymi może przynieść wymierne korzyści prowadząc do zdynamizowania wzrostu gospodarczego. Można zobaczyć w tym procesie dobrą analogię do okresu gwałtownej industrializacji prowadzonej w ZSRR. Dzisiaj jednak możliwości dalszego wzrostu gospodarczego, opartego na taniej sile roboczej i taniej energii się wyczerpały. Co wprowadziło państwa Europy Centralnej w pułapkę średniego wzrostu, która grozi długotrwałą stagnacją.
Jedną z jej przyczyn jest brak wystarczającej innowacyjności, umożliwiającej dalszy dynamiczny rozwój. Nie są do niego zdolne gospodarki poddane terapii szokowej w latach 90-tych. Pozbawiła je ona kapitału, technologii, efektywnej edukacji, olbrzymiej części przedsiębiorstw i wreszcie wysoce wykwalifikowanej kadry. W miejsce tego wyznaczyła im rolę montowni dla zachodnich korporacji. Z oczywistych względów transformacja systemowa nie dała (bo nie taka była przypisana jej rola) narzędzi do długookresowego rozwoju. Opartego na konkurencyjnej i innowacyjnej gospodarce. To ponownie przypomina sytuację ZSRR, gdzie obiektywne ograniczenia (ograniczony zasób ziemi pod uprawy, rąk ludzkich do pracy, etc) uniemożliwiały dalszy wzrost w oparciu o ekstensywną gospodarkę. Bez widoku na możliwości technologicznej rewolucji.
Tak jak w przypadku Związku Radzieckiego w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych dzisiejsze zasoby taniej i wykwalifikowanej siły roboczej się wyczerpały. To stawia środkowoeuropejskie gospodarki w niezwykle trudnej sytuacji. Z jednej strony przestają być atrakcyjne dla globalnego kapitału. Który dodatkowo często zachęcany jest systemowymi benefitami do powrotu na rynki, z których się wywodzi. A z drugiej nie zdążyły zbudować na nowo, straconego w wyniku szokowej transformacji, potencjału innowacyjnego. Gospodarczy upadek ZSRR to przeszłość, ale jego widmo nadal grozi byłym państwom satelickim, tym razem w nowej formie.
Najprawdopodobniej w najbliższej przyszłości nie musimy się obawiać spektakularnego upadku, na kształt obalenia muru berlińskiego. Choć patrząc na kolejne fale potężnych kryzysów niczego do końca nie można być pewnym. Tym niemniej brak innowacyjności, konkurencyjności i długofalowych strategii połączone z gwałtownie rosnącym zadłużeniem (nie tylko krajowym, ale dziś także na poziomie UE) skutecznie zamkną przed Polską i pozostałymi gospodarkami Centralnej Europy sny o gospodarczej potędze. Czyli nie grozi nam gwałtowny upadek. Ale nie mamy raczej wielkiej szansy na sukces gospodarczy na miarę dzisiejszej Irlandii czy Republiki Federalnej Niemiec w latach 50-tych i 60-tych.
Pewnie tak, ale ta alternatywa zdecydowanie odbiega od koncepcji liberalnych demokracji opartych o wolny rynek. Które tak mocno są dziś promowane. Dlaczego? Ponieważ zarówno demokracja jak i wspólny rynek to tylko hasła, które dawno przestały funkcjonować. Można zastanawiać się czy w ogóle w nowożytnych czasach możemy mówić o realnym funkcjonowaniu tych koncepcji. Dziś są jedynie narzędziem do biczowania niepokornych w debacie publicznej i wykorzystywania ich zasobów gospodarczych. Europa Centralna potrzebuje własnej drogi rozwoju, czy taką znajdzie w ramach UE? Wątpliwe. Czy będzie w stanie w oparciu o własny potencjał sama taką drogę wytyczyć i nią podążać? Także wątpliwe. Przez krótką chwilę politycy w naszym kraju upajali się wizją Trójmorza. Oraz budową mega centrum logistycznego CPK i oparcia rozwoju o nowy jedwabny szlak. W ostatnich miesiącach jakoś dziwnie cicho w tym obszarze. A po przejęciu władzy przez Bidena i liberalnych demokratów w USA chyba możemy o tej wizji powoli zapomnieć.
[1] Termin konsensus waszyngtoński po raz pierwszy został użyty przez J. Williamsona w 1989 roku i przedstawiał podstawowe elementy reform sprzyjających rozwojowi gospodarek w okresie transformacji gospodarczej, takich jak: dyscyplina fiskalna i reformy polityki fiskalnej, reforma podatkowa, liberalizacja handlu międzynarodowego, budowa efektywnego systemu walutowego, znoszenie barier ograniczających napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych, prywatyzacja i deregulacja, czy wreszcie nadzór nad poszanowaniem praw własności [w:] Stańczyk Z. J., Konsensus waszyngtoński a reformy w krajach postkomunistycznych, Zeszyty Naukowe PTE, Kraków 2004, s. 59-72.
[2] Klein N., Shock Doctrine. The Rise of Disaster Capitalism, Macmillan, 2008.
Tagi: Federacja Rosyjska, gospodarka, Polska, Transformacja, Unia Europejska