Poniższym wpisem chciałbym rozpocząć krótki cykl o tym jak wygląda syberyjska gospodarka. A pierwszym jego etapem będzie przyglądnięcie się jak wygląda syberyjski rynek żywności. Zdaję sobie sprawę, że gdy Wasze myśli popłyną już w kierunku Dalekiego Wschodu Rosji to raczej związane będą z fascynującą wszystkich niekończącą się przestrzenią, nieprawdopodobnie niskimi temperaturami, gigantycznymi rzekami i koleją transsyberyjską. A także tragiczną historią, w której niestety Polacy byli jednymi z głównych aktorów.
Natomiast o rolnictwie, czy szerzej o gospodarce na tamtych terenach, mówi i pisze się znacznie mniej. Jest to całkowicie zrozumiałe. Być może uda mi się jednak w trakcie kilku wpisów przedstawić trochę informacji o tym jak wyglądała syberyjska gospodarka dawniej i nieco o tym jak syberyjska gospodarka wygląda dzisiaj. Ale zacznę od czegoś delikatnego, czyli co zobaczycie na stole w tamtej części świata.
Jeżeli byliście na Dalekim Wschodzie albo alternatywnie na Dalekiej Północy Rosji to wiecie, że najtrudniej być tam wegetarianinem[1]. Główne dania kuchni syberyjskiej zawierają w sobie produkty pochodzenia zwierzęcego. A jeżeli nawet nie zostaniemy głodem zmuszeni do jedzenia surowej koniny to i tak nawet w potrawach mącznych znajduje się niemal zawsze tłuszcz zwierzęcy. Tak w szczególności wygląda kuchnia dalekowschodnia zimą, a potrawy ociekają smalcem by gwałtownie zwiększyć ilość kalorii, niezbędnych by przetrwać nieziemskie mrozy.
Dla Europejczyka, który trafi na ten przykład do Jakucji w okresie zimy, pierwsze kontakty z kuchnią syberyjską mogą być trudne. Ciężkie i bardzo tłuste potrawy potrafią przebyć nasz przewód pokarmowy w tempie ultraszybkiej kolei hyperloop. Dlatego należy ostrożnie i powoli zanurzać się w rozkoszach oferowanych przez jakucką kuchnię by, ze względu na problemy żołądkowe w fazie adaptacji, nie stracić możliwości przemieszczania się po tej pięknej krainie.
Nie to żebym chciał Was zniechęcić do wizyty w tamtych regionach, wręcz przeciwnie zachęcam z całej mocy bo nigdzie indziej nie przeżyjecie takich niespodzianek, ale należy także mentalnie się przygotować do wizyty tam. I tak na przykład kłopoty z rozstrojem żołądka, płynące z olbrzymiej ilości spożytego tłuszczu, który zrobił z naszych jelit zjeżdżalnię ?, spowodują że w środku nocy kilka razy będziemy musieli wystawić golutką pupę w drewnianym wychodku 50 metrów od domu w którym mieszkamy.
Niby nic takiego, ale jak na zewnątrz jest 50 stopni Celsjusza poniżej zera, to frajda jest nie z tej ziemi. Tak, że należy z ostrożnością korzystać ze smakowitych potraw kuchni jakuckiej, szczególnie w pierwszych dniach po przyjeździe na miejsce. Raczej powoli przyzwyczajać żołądek do czekających go niespodzianek.
Warto dodać, że w okresie letnim i w trakcie wczesnej jesieni jest troszkę lepiej. Rodowici mieszkańcy Syberii urozmaicają swe stoły i spiżarnie owocami i ziołami zbieranymi w tajdze. Są one bardzo cennym źródłem witamin i w formie przetworów, lub po prostu zamrożone czekają na swą kolej na jakucki stół w środku mroźnej zimy.
Poszukiwana jest dzika zielona cebulka (лук – jeżeli nazwy dopasowałem nie całkiem adekwatnie to poproszę o komentarz), która następnie jest solona i tak zabezpieczona przechowywana w spiżarniach. Najbardziej popularne owoce to jeżyna arktyczna (княженика), malina morożka zwana też nordycką (морошка), borówka (брусника), jagoda (голубика), poziomka (земляника), a także czarne i czerwone porzeczki (смородина).
Warto także zwrócić uwagę na fakt, że w odróżnieniu od naszej sytuacji, mieszkańcy Jakucji mają bardzo niewielką możliwość skorzystania z produktów pochodzenia rolniczego, produkowanych w innych częściach świata i dostarczanych na miejsce. Może nas to dziwić, bo przecież żyjemy w czasach, w których w wyniku globalizacji możemy za bezcen w Biedrze nabyć chilijskie albo nowozelandzkie wino produkowane kilkanaście tysięcy kilometrów od Polski. I syberyjska gospodarka nie powinna funkcjonować inaczej.
Otóż wcale nie jest to takie oczywiste. Na przykład w Republice Sacha (Jakucji) sytuacja jest diametralnie inna. W gruncie rzeczy problem z żywnością sprowadza się tam, jak wiele innych spraw, do kwestii transportu. Ze względu na gigantyczne odległości od najbliższych portów, brak mostu na Lenie oraz infrastrukturę drogową w kiepskim stanie, transport produktów żywnościowych jest na tyle długi, że jeżeli żywność tu dociera, to po pierwsze jest bardzo droga, a po drugie widać po niej efekty bardzo długiego transportu, szczególnie gdy kwestia dotyczy warzyw i owoców. O syberyjskich drogach możesz przeczytać tu: Syberyjskie drogi, czyli czy słynna droga M56 na Magadan przypomina niemiecką autostradę?
I mówimy tylko o transporcie żywności do stołecznego Jakucka. Jeżeli żywność miałaby trafić dalej, na przykład do położonych w promieniu kilkuset kilometrów miejscowości, nie mówiąc już o położonych nad Oceanem Arktycznym miast, to czas transportu dodatkowo się wydłuża i gwałtownie rośnie ostateczny koszt produktu na półce sklepowej. W tej sytuacji transport i sprzedaż nieprzetworzonych produktów żywnościowych, ze względu na brak popytu, jest bardzo często zupełnie nieopłacalna. W rezultacie, tak jak dzieje się to na tych obszarach od tysięcy lat, to właśnie tajga i tundra pozwalają na uzupełnienie niezbędnych zapasów i przygotowanie się do nadejścia ekstremalnie mroźnej zimy.
Czy jednak istnieje możliwość rozwoju własnej produkcji żywności, i jak duże są te możliwości napiszę w kolejnych wpisach. A sprawa wcale nie jest oczywista i może w nie tak odległej perspektywie się okazać, że syberyjska gospodarka stanie się bardzo ważnym graczem na globalnym rynku produktów rolniczych.
[1] Tak całkiem na marginesie, czy raczej w przypisie, ale zastanawiam się czy się z tym zgodzicie, że paradoksalnie w tamtej części świata okazuje się że Północ może być Wschodem, a Wschód Północą i w sumie nikt się temu nie dziwi. Jeżeli docieramy na najdalsze północne krawędzie Federacji Rosyjskiej to i tak jesteśmy na Dalekim Wschodzie Rosji. Mam wrażenie, że granica w tym niezmierzonym świecie pomiędzy północą i wschodem jest całkowicie płynna i nieistotna.
Tagi: Federacja Rosyjska, gospodarka, Jakucja, Jakuck, Rosja, Syberia
Często tam przebywasz? tzn na Syberii i jaką najniższą temperaturę tam zarejestrowałeś? 😛 jeśli można wiedzieć.
Odpowiem tak, zdecydowanie nie tak często jak bym chciał. Prawdą jest, że jak ktoś raz trafi na Daleki Wschód Rosji, ale rzeczywiście daleki, tam gdzie niemal nie ma nikogo, jak właśnie w Jakucji, to cały czas myśli jak tam wrócić. Fascynujący kraj, mający w sumie niezbyt dużo wspólnego ze słowiańską częścią Rosji. Byłem w zimie w Tomtorze i Ojmiakonie, ale było ciepło jak na tamte warunki -55 stopni.
Jesteś zatem bardzo zimnolubny, ja od pewnego czasu jakoś przestałem… a najniższa temperatura w jakiej się poruszałem wynosiła -34 stopnie 😀
Weź pod uwagę klimat panujący w olbrzymiej części Dalekiego Wschodu Rosji. To suchy klimat kontynentalny. Uczucie jest więc zupełnie inne. Jak do Polski przyjeżdżają przyjaciele z Jakucji to ze zdumieniem słyszę, że -15 Polsce jest trudniej znieść niż -50 w Jakucji. I tak, rzeczywiście jest. Paradoksalnie -50 stopni w Ojmiakonie odczuwasz inaczej niż -15 w Gdańsku. Warto osobiście spróbować ;).
No tak, masz tu rację 🙂