Od wybuchu wojny minęło już pięć miesięcy. Jaką w tej sytuacji postawę zachowuje Południowa Europa wobec wojny na Ukrainie?
Dla walczących na froncie w Donbasie Ukraińców to pięć miesięcy koszmaru i czas który niemal zatrzymał się w miejscu. Tymczasem dla mieszkańców zachodniej części Starego Kontynentu niewiele się zmieniło. Czas wyrzeczeń dopiero przed nimi, a słoneczne wakacje trwają w najlepsze. Ostatnie pięć miesięcy minęło tu szybko i w dużym stopniu beztrosko. To wystarczająco dużo czasu by zrobić małe podsumowanie różnych postaw jakie przyjęły narody Południa Europy wobec wojny na Ukrainie. I niepewnej dalszej przyszłości naszego kontynentu.
W ostatnich miesiącach zdarzyło mi się kilkukrotnie odwiedzić państwa leżące w basenie Morza Śródziemnego. Zaskoczyła mnie zbieżność postaw wobec rosyjskiej agresji i zagrożenia, które niesie ona dla Ukrainy. Oczywiście nie tylko dla naszego wschodniego sąsiada, ale także dla całego europejskiego kontynentu. Poniżej spróbuję krótko podsumować moje spostrzeżenia.
Zacznę od obszarów najdalej położonych od teatru działań zbrojnych. W pierwszej kolejności porozmawiamy o południowej części kontynentu – Portugalii, Hiszpanii i Włoszech czy też Grecji. I choć jest wiele szczegółowych aspektów, które różnią postawę tych społeczeństw wobec agresji rosyjskiej to są pewne ważne i wspólne elementy, które warto podkreślić.
Po pierwsze odległość geograficzna. Jednym zdaniem – straszna ta wojna, ale nie nasza i toczy się gdzieś tam na peryferiach kontynentu. Po drugie wizerunek dzisiejszej Rosji, wczorajszego ZSRR, dzisiejszej armii rosyjskiej i wczorajszej Armii Czerwonej jest zupełnie inne niż w Europie Centralnej. Kraje te nigdy nie doświadczyły bestialstwa komunistycznej tyranii, więc jawi się tu ona troszkę jak biały niedźwiedź Umka z sowieckiej kreskówki. Taki trochę prawdziwy, ale także taki trochę wymyślony i przerysowany. W sumie bardziej sympatyczny niż straszny. A na dodatek, jeżeli nawet jest zagrożeniem to tak odległym, że nie ma co sobie nim głowy zawracać.
Aberracje w postrzeganiu Moskwy wynikają także z innych przyczyn. Kraje Południa Europy mają własne historie, które budują ich teraźniejszość i dzisiejszą tożsamość. XX wieczne doświadczenia pełne są wspomnień o dławieniu wolności demokratycznych przez konserwatywne reżimy. Kto zainteresowany może poczytać o postaciach takich jak: Antonio de Oliveira Salazar, Francisco Franco, Benito Mussolini, czy o przejęciu władzy w Grecji przez juntę czarnych pułkowników.
Represje, często krwawe, a także brak podstawowych wolności, są tu nadal pamiętane. Tymczasem komunizm i jego idee budowały opór w połowie XX wieku i nadal jawią się jako interesująca alternatywa dla konserwatyzmu. Może nawet nie tyle alternatywa, co raczej świetny sposób na dostatek, wolność osobistą i sprawiedliwe społeczeństwo. Trudno w to uwierzyć? Nie w Portugalii.
W tym miejscu proszę przyjrzyjcie się zdjęciu wprowadzającemu do tego tekstu. Na głównym banerze napis głosi:
Tuż obok flaga Portugalii i …
czerwona szmata z symbolami sierpa i młota.
Skąd tam się wzięła? Proste – od 100 lat w Portugalii działa Portugalska Partia Komunistyczna (Partido Comunista Portugués). Jej członkowie byli represjonowani w okresie dyktatury Salazara (patrz wyżej) i dlatego między innymi nadal cieszy się ona dużym poparciem w Portugalii. Inny powód jest taki, że ludzie przestali łączyć kropki i są coraz gorzej wykształceni. I to także wpływa na postrzeganie wojny na Ukrainie i dążeń Federacji Rosyjskiej. Wpływa także na budowanie świadomości płynącej z jej konsekwencji. Niemniej takie obrazy pokazują jak ambiwalentny stosunek ma Południowa Europa wobec wojny na Ukrainie.
Zbrodnie międzynarodowego komunizmu są do tego stopnia nieznane, że w dniu 25 czerwca w wielu miastach Portugalii odbywały się wspólne manifestacje komunistów i młodzieży w ramach „parady równości”. Głównym hasłem było „tak dla pokoju – nie dla wojny”. Poziom oderwania od rzeczywistości jest tak wielki, że nie wygląda na to by młodym, walczącym o równość, tolerancję i szacunek przeszkadzało to, że komunizm odpowiada za dziesiątki milionów bestialsko zgładzonych ofiar. Czy nawet fakt, że do dnia dzisiejszego przedstawiciele mniejszości seksualnych są w Rosji ścigani, więzieni, torturowani i mordowani. Bez cienia refleksji potrafią nieść w jednej ręce tęczę, a w drugiej sierp i młot. Na marginesie warto dodać, że w odróżnieniu od sierpa i młota, swastyka jest prawnie zabroniona.
Podobna sytuacja ma zresztą miejsce w pozostałych krajach Południa Europy, które od początku tej dekady przeżywają różne formy i etapy społecznej rewolucji o wybitnie lewicowym charakterze. Dziwnym trafem odrodzenie lewicowych sił i ruchów politycznych pokrywa się w czasie z odradzaniem się – po okresie jelcynowskiej smuty – imperium putinowskiego.
Dowodów nie posiadam, ale bez wielkiego zdziwienia przyjąłbym informację, że przeróżne lewicowe rewolucje, których konsekwencji doświadczają państwa Południa Europy (i nie tylko), mają hojnego sponsora na kremlowskim stolcu. W dzisiejszym świecie, w którym tradycyjne formy edukacji nie są w stanie konkurować z zalewem fejkowego chłamu w mediach społecznościowych, młodzi ludzie są całkowicie bezbronni wobec indoktrynacji. Ten kto trzyma kiesę, rozdaje karty w świecie informacji i zdobywa tłum młodocianych dusz, którymi łatwo można później manipulować.
Kraje południa Europy to także gospodarki głęboko uzależnione od jednego rodzaju dochodów – tych pochodzących z turystyki. Wojna na Wschodzie ewidentnie wpływa na sytuację gospodarczą wielu przedsiębiorców i zwykłych ludzi mieszkających na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Turyści z federacji Rosyjskiej, ale także z Ukrainy stanowili ważne źródło dochodu, którego teraz brakuje. Tu warto także wspomnieć o rosnących cenach żywności, będących efektem odcięcia transportów zbóż i olejów z Ukrainy i Federacji Rosyjskiej (przeczytaj tu: Wojna na Ukrainie to Wielki Głód).
Nie wspominam nawet o wzroście cen utrzymania związanej z rosnącymi cenami energii. Teraz łatwiej przyjdzie nam sobie wyobrazić, dlaczego Hiszpanom czy Portugalczykom zależałoby na szybkim zakończeniu wojny. I nie ważne tu jest, czy Ukraina straci pół kraju, a miliony Ukraińców nie będą miały gdzie wrócić.
Im dłużej trwać będzie wojna na Ukrainie, tym większe będą społeczne naciski na system polityczny krajów południowej części Unii Europejskiej. Naciski by wojnę jak najszybciej zakończyć. Bez względu na koszty. Nad długofalowymi konsekwencjami nikt tu zastanawiać się nie będzie. Ważna będzie chwilowa ulga i osunięcie choć na chwilę kryzysu gospodarczego. W powszechnym przekonaniu Włochów, Hiszpanów czy Portugalczyków rosyjska agresja ma wymiar regionalny, nad Morze Śródziemne nie dotrze. Przekonanie to jest oczywiście głęboko błędne, o czym będzie jeszcze czas porozmawiać.
Tagi: Południe Europy, Portugalia, Rosja, Ukraina, wojna na Ukrainie