Przyszłość gospodarki wolnorabunkowej zależy od tego jak bardzo niepewne czasy nadejdą. Kryzys jest jak ten przysłowiowy staw z mętną wodą, z którego gołymi rękami można wyciągać ogłupiałe leszcze. I to bez znaczenia czy jest on konsekwencją pandemii, upadku sektora bankowego, wysokiej inflacji, czy inwazji Federacji Rosyjskiej. W trakcie wyjątkowych zagrożeń, wstrząsających fundamentami relacji społecznych, pojawia się kapitał inwestycyjny wątpliwego pochodzenia. Jego podstawowym celem jest maksymalne wykorzystanie powstającego chaosu i wewnętrznych podziałów. Dziś po raz kolejny w takiej sytuacji znalazła się Centralna Europa, a dokładnie mówiąc znalazła się między globalnymi korporacjami, a państwami barbarzyńców.
W Polsce nadal pamiętamy taki świat z burzliwego okresu przemian własnościowych tuż po odzyskaniu niepodległości w 1989 roku. Z jednej strony koniec sowieckiej okupacji przyniósł tak upragnioną wolność. Z drugiej był także początkiem procesu płacenia wysokiej „opłaty wstępnej” za możliwość dołączenia do gospodarczego sukcesu Zachodu. Wbrew temu co próbowano ukryć, lata 90-te to grabież majątku wypracowywanego przez dekady przez miliony Polaków. By zamydlić oczy naukowo zwana programem powszechnej prywatyzacji. Międzynarodowy kapitał z radością korumpował, mataczył i „lobbował” by przejąć za bezcen Telekomunikację Polską, Bank Śląski, PZU. I setki innych dużych przedsiębiorstw państwowych.
Czy państwo polskie mogło się obronić? Oczywiście nie, ponieważ w wyniku szoku – jakim było przejście z systemu centralnie sterowanego do wolnorynkowego – skazani byliśmy na pożarcie przez światowy kapitał. Pożarciu towarzyszyły gwałtowne przemiany społeczne i polityczne. Bezrobocie, inflacja i powszechne poczucie bezradności i zagubienia w nowej rzeczywistości. Byliśmy bez szans. Skutki są odczuwalne do tej pory w wielu obszarach. Emigracja, niskie zaawansowanie technologiczne, mała konkurencyjność są tego dowodem. Należy mieć jednak świadomość, że powoli i z wysiłkiem polskie firmy odbudowują swą pozycję na rynku międzynarodowym.
Tyle, że straciliśmy kilkadziesiąt lat na odbudowę, zamiast skupić się na inwestycjach w przyszłość. I tak mamy szczęście, bo globalny kapitał kierujący się doktryną szoku, często zostawia za sobą spaloną ziemie. Takie są skutki eksploracji widoczne dziś w wielu państw afrykańskich, czy też tych z Ameryki Południowej.
To samo działo się i nadal dzieje, choć w mniejszym stopniu, pod przykrywką walki z konsekwencjami pandemii. Wystarczy popatrzeć na nieprawdopodobne zyski firm z sektora IT, koncernów medycznych, czy producentów żywności. I nikt nie baczy na konsekwencje, które uderzają w bezradne społeczeństwo (tym razem nie tylko polskie, ale i światowe), bo przecież podstawowym kryterium funkcjonowania globalnych koncernów jest maksymalizacja zysków, a ich potęga finansowa i rzesze prawników paraliżują instytucje publiczne.
Bez ustanku pompowani wiadomościami wzbudzającymi strach o życie najbliższych i swoje własne, gotowi byliśmy zrezygnować (i niestety zrezygnowaliśmy) z podstawowych praw gwarantowanych obywatelom zachodnich demokracji. Mam poczucie, że w krajach takich jak Austria, Kanada czy Włochy testowana była skala ustępstw na jaką gotowe są społeczeństwa zachodniego kręgu cywilizacyjnego. I okazało się, że w zasadzie ustępstwa wykroczyły poza wszelką skalę, a Europejczycy dali się całkowicie „zlockdownować”. I trudno się dziwić, że w tych warunkach rekiny globalnego biznesu mnożyły swe zyski. Przecież przeciwnik zamknął się w domu z maseczką na twarzy, zerwał międzyludzkie kontakty, wręcz udawał, że nie istnieje.
Pandemia zaczęła jednak nieco odpuszczać, ludzie powoli przyzwyczajali się do nowych warunków, w których przyszło im żyć, część
opuściła nawet bunkry, w których chciała przetrwać pandemię i wyszła na świeże powietrze. Próba powrotu do chwiejnej równowagi i namiastki normalności natychmiast zmniejszyła wyceny największych korporacji na światowych giełdach. Zyski przestały płynąć wartkim strumieniem do kieszeni właścicieli nadgryzionego jabłka, króla tekturowych pudełek czy akcjonariuszy koncernów medycznych.
A ponieważ cały okres następujący po globalnym kryzysie finansowym (czyli po roku 2008) nasączony był mocnymi symptomami kurczenia się procesów globalizacyjnych, to koniecznością stało się poszukiwanie nowego źródła gigantycznych zysków. Pandemia stała się jedynie dodatkowym akceleratorem tego procesu.
Tymczasem i to znienacka, okazało się, że pandemię zastąpiła na pierwszym miejscu w możliwościach kreowania zysku, wojna na Ukrainie. Niestety. O niej bezpośrednio, a w zasadzie wyzwaniu rzuconemu po raz kolejny zachodniej cywilizacji przez ruskich barbarzyńców, przyjdzie jeszcze nie raz porozmawiać.
Przyszłość gospodarki wolnorabunkowej zależy od zmian. Do grona walczących o nadprzeciętne zyski – obok korporacji High-Tech, koncernów medycznych, producentów paneli fotowoltaicznych, czy też banków inwestycyjnych – dołączyły także koncerny zbrojeniowe i producenci żywności na przemysłową (i modyfikowaną genetycznie) skalę. A za wszystko znowu płacić będą jak zwykle najsłabsi i najbiedniejsi, i to nie tylko swym majątkiem, ale także zdrowiem, czy wręcz życiem.
Czy to oznacza, że dużym wolno wszystko? I stoimy u bram świata rządzonego przez potężne i stojące poza prawem korporacje?
Być może nie wszystko jeszcze stracone. Może jednak agresja ruskich na Ukrainę to jednak punkt zwrotny w XXI wiecznym rozwoju zachodniej cywilizacji (piszę to bez radości – ogrom cierpień Ukraińców torturowanych przez rosyjskich barbarzyńców przytłacza). Może jesteśmy świadkami jak dzisiaj rozstrzyga się także konflikt o przyszłą wizję świata i jego strukturę.
O ile przed wybuchem wojny na Ukrainie świat zmierzał w kierunku dominacji bezgranicznie potężnych korporacji. Takich rodem z Matrixa. Miały one przemożny wpływ, nie tylko na naszą gospodarczą sytuację, ale i społeczne współistnienie. Dzisiaj sytuacja jest nieco inna. Rośnie militarne zagrożenie ze strony Rosji, a w nieodległej przyszłości także i Chin. Rośnie także konsolidacja społeczeństw wokół władzy publicznej w zachodniej hemisferze. Pojawiła się więc nadzieja, że korporacjom nie wszystko będzie wolno.
Wydaje się, że ponownie tylko reprezentowane przez instytucje publiczne państwo jest gwarantem praw obywatelskich i fizycznego bezpieczeństwa społeczeństwa. Tym samym pojawia się szansa, że państwo odzyska teren – stracony w ostatnich dekadach na rzecz korporacji. I ponownie będzie w stanie chronić obywatela zarówno przed ekspansją kapitału wolnorabunkowego, jak i hord barbarzyńców ze Wschodu.
Choć czy powrót do sytuacji, w której na świecie prym wiodą agresywne państwa narodowe typu Federacja Rosyjska, nie jest także przerażający? Niestety tak i wtedy całkiem stracę nadzieję pokładaną w pozytywną ewolucję cywilizacji homo sapiens w XXI wieku. To oznaczałoby, że historia zatoczyła krąg i właśnie wracamy do pierwszych lat XX wieku. Epoki walczących narodowych armi na frontach I i II Wojny Światowej i pozbawionych znaczenia korporacji.
Myślę jednak, że ponowny wzrost roli państw narodowych ograniczy ekspansję korporacji. Ale oznaczać będzie także przywrócenie koniecznego balansu pomiędzy sferą prywatną i publiczną. Dzięki powstrzymaniu globalnych firm łatwiej przyjdzie nam dbać o środowisko, społeczeństwo i ekonomiczny wzrost zrównoważony. Może choć częściowo rozwiążemy trapiące świat problemy. I w takim świecie przyszłość gospodarki wolnorabunkowej nie wygląda bardzo optymistycznie. Na szczęście dla nas wszystkich.
W wariancie pozytywnym tak właśnie będzie.
Pesymiści poprzestaną natomiast na wizji sprzed ostatniego akapitu, w której to światowe i lokalne mocarstwa po raz kolejny charakteryzować będzie opresyjne podejście do obywatela i w której nie potrzeba nam korporacji by było nam źle. Wystarczą do tego instytucje publiczne. Proszę wybrać z która wersja przyszłości wydaje się Wam bardziej realna.
Cykl:
Gospodarka wolnorabunkowa (ang. Free-mugging Economy). 1/4 – Historia
Gospodarka wolnorabunkowa (ang. Free-mugging Economy). 2/4 – Nowe Milenium
Kryzysy w XXI wieku. 3/4 – Dużym wolno wszystko
Między korporacjami a barbarzyńcami – 4/4 Przyszłość gospodarki wolnorabunkowej
Tagi: Federacja Rosyjska, Globalizacja, gospodarka