Pytanie – co dalej z globalizacją – jest dziś chyba jednym z najważniejszych, na które powinniśmy znaleźć odpowiedź. Znajomość zachodzących zmian w sferze procesów globalizacyjnych jest szczególnie istotna nie tylko wtedy, gdy zastanawiamy się nad rozwojem gospodarczym świata w kolejnych latach XXI wieku i staramy się zrozumieć jakie procesy wpłyną na dalsze losy świata. Ważna jest dlatego, że wywiera bezpośredni wpływ na nasze życie i przyszłość kolejnych pokoleń.
Tymczasem patrząc na ostatnie lata możemy z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że koncept pod nazwą globalizacja, który rozpoczęło zakończenie drugiej wojny światowej, a który zbudował obecną potęgę wybranych państw i największych koncernów osiągnął najprawdopodobniej pułap swych możliwości. Potencjał kreowania zysków dla swych twórców, czyli zachodnich, wolnorynkowych gospodarek, właśnie się wyczerpał. Ale gospodarka rynkowa nie znosi próżni i coś w krótce musi zastąpić globalną wymianę towarów w generowaniu dochodów. O tym kilka słów więcej w tekście: Korporacje i Zielony Ład – kto zbije fortunę na ochronie klimatu?
Dla czerpania korzyści z globalizacji armia Stanów Zjednoczonych, a dokładnie jej flota, stała się królową mórz i oceanów. Nie po to by dbać o demokrację, równość i sprawiedliwość. Kontrola głównych szlaków handlowych – a te przecież nadal biegną w poprzek oceanów i łączą rynki poszczególnych kontynentów (mimo rewolucji teleinformatycznej) – daje absolutną dominację i władzę nad rozwojem gospodarczym błękitnej planety.
Wiedzieli o tym Rzymianie, rozprawiając się z Kartaginą i Hannibalem w walce o panowanie nad basenem Morza Śródziemnego, wiedzieli o tym Anglicy budując fundamenty Commonwealth w bojach z Hiszpanią i wiedzą Amerykanie wydając miliardy na floty lotniskowców.
Ale, jak to bywa z historią, jej cykliczność zjada zwycięzców rewolucji. I tak jak Rzym musiał oddać pole Wizygotom Alaryka, Wielka Brytania ustąpiła wobec powojennych procesów dekolonizacji, tak i Stany Zjednoczone będą musiały ustąpić wobec potęgi państw azjatyckich (przede wszystkim wobec rosnącego znaczenia Chińskiej Republiki Ludowej).
Wraz z malejącą kontrolą sił amerykańskich nad globalnymi strumieniami towarów, płynących w poprzek oceanów i spiętrzających się w najważniejszych cieśninach takich jak Gibraltarska, czy Malakka, oraz kanałach: Sueskim, czy Panamskim, zmienia się odpowiedź na pytanie co dalej z globalizacją w wymianie międzynarodowej. Na ten proces, wprost na naszych oczach, wywiera swoje olbrzymie piętno pandemia koronawirusa covid 19. W jej wyniku, w 2020 roku, przerwane zostały łańcuchy dostaw towarów i środków produkcji, kraje zamknęły swe granice, zmieniła się pozycja poszczególnych państw w rankingu wpływu na naszą rzeczywistość.
Na fali zmian, zupełnie nową pozycję wywalczyła ChRL. Chiny uzyskały bowiem olbrzymią przewagę, jako główny producent finalnych produktów i komponentów służących innym w procesach produkcyjnych. Właśnie tych dóbr które możemy fizycznie wziąć w dłoń, albo wykorzystać w dalszych procesach wytwórczych. Bez nich światowe gospodarki przestają produkować.
Dziś brakuje w wielkich koncernach motoryzacyjnych wielu elementów elektroniki, która nie dociera do ich zakładów z Chin i zmuszone są one do zamrożenia produkcji i odesłania pracowników na urlop. Brakuje leków i ich składników, gdyż większość globalnej produkcji przeniesiona została do Państwa Środka.
W zasadzie każdy obszar działalności gospodarczej stoi dziś wobec tych samych wyzwań, naznaczonych zamkniętymi granicami i rosnącą rolą Chin i tendencją władz w Pekinie do wykorzystania tych atutów w walce o prymat nad budową post-pandemicznego świata.
W sposób gwałtowny światowe koncerny zderzyły się ze ścianą, którą same wybudowały – konsekwencjami outsourcingu. Paradoksalnie wydzielenie z przedsiębiorstwa realizowanych przez nie procesów produkcyjnych (traktowanych jako brudne i ryzykowne, w odróżnieniu od kreowania wirtualnej wartości logo i marketingu) i przekazanie ich do wykonania innym podmiotom w państwach Trzeciego Świata, stało się dziś wielkim zagrożeniem dla dalszej ekspansji globalnych marek.
To co wydawało się znakomitym pomysłem, ponieważ odrywało szkodliwą, ekologicznie i społecznie, masową produkcję aut, komputerów, smartfonów, etc od samej marki, czyli od LOGO – bóstwa zglobalizowanego świata, dziś staje się barierą poszerzania zysków i uszczęśliwiania akcjonariatu. Transferowana na taśmy produkcyjne azjatyckich podwykonawców w ostatnich dekadach niemal pełna odpowiedzialność za wytworzenie dobra finalnego, przyczyniła się do wzrostu ich gospodarczych możliwości, przy jednoczesnym ich zmniejszeniu w zachodnim świecie.
W ten sposób proces ekonomicznej i społecznej globalizacji napotkał barierę, którą sam stworzył. Funkcjonujący dotychczas w sposób znakomity system outsourcingu i przerzucania odpowiedzialności za dewastację środowiska i nędzę pracowników, korupcję i łamanie praw człowieka na państwa najbiedniejsze i bezbronne wobec globalnego kapitału, okazał się wąskim gardłem ograniczającym zyski światowych potentatów. Przede wszystkim dlatego, że kraje, albo raczej korporacje-eksporterzy kapitału, straciły wpływ na proces produkcji i dystrybucji komponentów potrzebnych do wytworzenia finalnego produktu.
Po drugie główny obszar produkcji – Chiny – postanowiły nie tylko wybić się na niezależność, ale wręcz zaszantażować zachodni świat brakiem dostępu do komponentów i podzespołów. Nie tylko zresztą samych komponentów. Oczkiem w głowie Chin są dziś metale ziem rzadkich, będące surowcami niezbędnymi do produkcji nowoczesnej elektroniki: od smartfonów po inteligentne bomby i drony. Chiny wydobywają 2/3 ich światowej produkcji, a co więcej kontrolują także produkcję w wielu innych państwach azjatyckich czy afrykańskich. Zakaz ich eksportu prowadzi do poważnych perturbacji w utrzymaniu, czy też budowie potencjału militarnego np. Stanów Zjednoczonych. I oto właśnie chodzi, a narzędzia trzymania partnerów i konkurentów biznesowych w szachu znalazły się obecnie w chińskich rękach.
Skoro już mniej więcej wiadomo co dalej z globalizacją, czyli że ta droga właśnie się kończy, to co może stać się atrakcyjną alternatywą? Lewicowi działacze walczący o prawa pracownicze powiedzieliby pewnie, że alternatywą może być w końcu sprawiedliwy podział dochodów płynących z procesów produkcyjnych pomiędzy robotnikami.
Twórcy ruchów społecznych, w duchu Black Lives Matter, być może zobaczą szansę wykorzystania zgromadzonych dotychczas zasobów dla większej dbałości o szacunek dla innych osób. Organizacje ekologiczne zobaczą w spowolnieniu globalizacji możliwość walki z globalnymi zmianami klimatycznymi, a organizacje takie jak UNICEF być może odczytają spowolnienie procesów globalizacyjnych jako szansę na przyciągnięcie wzroku korporacji na problem głodu i nędzy milionów dzieci na całym świecie, zamiast tradycyjnej pogoni za zyskiem. Czy, jako globalna społeczność, możemy na to liczyć?
Obawiam się, że dla samych korporacji zakończenie procesów globalizacyjnych oznaczać będzie jedynie przerzucenie zasobów na kolejną linię frontu, tym razem frontu walki Nowego Zielonego Ładu ze światem opartym na tradycyjnych źródłach energii. Potencjalnie tam bowiem piętrzą się niebotyczne zyski. I można by było powiedzieć, że to przecież wspaniale i wszystkim nam na tym powinno zależeć, bo chodzi o naszą przyszłość i powstrzymanie nieodwracalnego procesu degradacji środowiska.
Czy rzeczywiście należy świętować zaangażowanie korporacji w proces dochodzenia do neutralności klimatycznej, czy też należy się raczej tym niepokoić?
O tym w kolejnym wpisie.
Korporacje i Zielony Ład – kto zbije fortunę na ochronie klimatu? (część 1)
Co dalej z globalizacją? (część 2)
Globalizacja czy neutralność klimatyczna-w którym kierunku zmierzamy? (część 3)
W XXI wieku biznes mnoży zyski – tym razem w czystym klimacie (część 4)
Tagi: Globalizacja, gospodarka, Unia Europejska
W roku 2020 Chiny uruchomiły 3 x więcej elektrowni węglowych niż cała reszta świata. I jakoś to nie przeszkadza zielonej Europie lokować swoją produkcję tam. Dodatkowo, gdy wejdzie w życie inicjatywa „pasa i szlaku” Chiny schrupią nas na śniadanie 🤣
Moralność w globalnych interesach nie istnieje. By była ona ważnym elementem procesu podejmowania decyzji potrzebny jest właściciel, który za nie odpowiada i przez ich pryzmat jest postrzegany. W global-korpo brak właściciela i brak elementarnej etyki (żeby była jasność to należy powiedzieć, że korporacje poświęcają czas i pieniądze na stworzenie wizerunku zatroskanych światowymi problemami, choć należy te działania raczej traktować w kategoriach figowego listka) powoduje, że lokalizacja linii produkcyjnej następuje tam gdzie taniej i łatwiej. Skorzystały na tym Chiny dla których teraz nastał moment wytoczenia armat w wojnie o gospodarczy prymat (dziwnym trafem covid 19 bardzo to przyspieszył). Uniezależnią się od kontroli amerykańskiej wspomnianym przez Panią nowym jedwabnym szlakiem, drogą północną przez Ocean Arktyczny i ekspansją w kierunku Oceanu Indyjskiego. A do tego produkować i sprzedawać będą tylko to co chcą, a skoro olbrzymia część produkcji dokonywana jest w Chinach, czy afrykańskich i azjatyckich państwach także kontrolowanych przez Chiny, to wydaje się zasadne stwierdzenie, że Państwo Środka trzyma Zachód za…
[…] Zanim odpowiem na te pytania nakreślę ważną zmianę w globalnym rozwoju, która następuje na naszych oczach. Tą zmianą jest powstrzymanie procesów globalizacyjnych w efekcie pandemii koronawirusa covid 19. Zmienia się więc środowisko, które gwarantowało niebotyczne dochody korporacji i ich wpływ na rozwój świata. W przyszłości korzyści płynące z globalizacji prawdopodobnie będą się zmniejszać, a to wymusza poszukiwanie alternatywy pozwalającej utrzymać obecne dochody akcjonariuszy. O tym dokąd na wstecznym biegu pojeździe pojazd GLOBALIZACJA i jak to wpłynie na decyzje globalnych korporacji w drugiej części wpisu: Co dalej z globalizacją? […]